Łukasz Leśniewski, młody mężczyzna, syn związkowca z PKP Polskie Linie Kolejowe - Zakład w Częstochowie, ma amputowaną stopę i orzeczoną przez ZUS całkowitą niezdolność do pracy. Koszt zakupu protezy wynosi 15 441,48 złotych, co jest kwotą nieosiągalną dla osoby, której dochodem jest niewielka renta.

Pomóżmy, tak jak już wielokrotnie bywało, bliźniemu w potrzebie - liczy się każda wpłata. Wpłaty prosimy kierować na rachunek* prowadzony przez Region Częstochowski NSZZ "Solidarność": 29 1020 1664 0000 3802 0129 1194 (PKO BP SA I Oddział w Częstochowie), z dopiskiem "Dla Łukasza".

* Kopie dokumentacji medycznej Łukasza i faktury pro-forma na zakup protezy dostępne są w biurze Regionu.

29 VIII 1980 r. hutnicy z Huty im. Bieruta w Częstochowie poparli strajkujących na Wybrzeżu. Pierwszy strajk wybuchł w nocy 1 IX w częstochowskim MPK. Komitetem Strajkowym kierował Zdzisław Bojarski.
W pierwszych dniach IX strajkowano także w "Polgalu", "Transbudzie", "Instalu", PKS-ie w Częstochowie, oraz w Fabryce Maszyn w Radomsku. Żądano zwiększenia płac, ale przede wszystkim tego, by umowy podpisane na Wybrzeżu obowiązywały także tutaj.
17 IX w spotkaniu delegatów MKZ-ów w Gdańsku brał udział Waldemar Soborak i Wojciech Więckowski. 28 IX powołano Regionalny Komitet Założycielski "S", kierowany przez Z. Bojarskiego (w XII 1980 zastąpił go Zbigniew Kokot). Reprezentantem RKZ w KKP był Henryk Wieczorek.
Region uczestniczył w akcjach ogólnopolskich, takich jak strajk ostrzegawczy 3 X, walka o wolne soboty w I 1981, oraz przygotowania do strajku generalnego podczas kryzysu bydgoskiego. 11-19 XI trwała regionalna akcja protestacyjna w klubie "Ikar".
Organem prasowym RKZ, a następnie ZR, był "Biuletyn Solidarność Regionu Częstochowa", potem także "Serwis Informacyjny". Od IV 1981 działała Wszechnica na Politechnice, kierowana przez Tadeusza Wronę.
"S" współpracowała z "Solidarnością Wiejską", którą kierował Józef Lamch (jego następcą po utworzeniu "S" Rolników Indywidualnych został Sylwester Bagiński), "S" Indywidualnego Rzemiosła (przewodniczący Tadeusz Soluch), NZS Politechniki Częstochowskiej (przewodniczący Andrzej Lewandowski, od VI 1981 Włodzimierz Gidziela), NZS WSP (przewodniczący Andrzej Gęsiarz), częstochowskim KIK (przewodnicząca Irena Makowicz). NZS zorganizowało w Częstochowie 15 V wiec potępiający zamach na papieża Jana Pawła II oraz "cichy marsz" na Jasną Górę, a 25 V wspólnie z "S" wiec w obronie więźniów politycznych.
12, 20, 26 VI 1981 odbyło się I WZD Regionu Częstochowa, w którym wzięło udział 635 delegatów, wyłonionych spośród ponad 130 tysięcy związkowców. Wybrano ZR i jego przewodniczącego Z. Kokota oraz Prezydium: wiceprzewodniczący Henryk Dyiński, sekretarz Jarosław Mszyca, oraz Andrzej Okularczyk, Jacek Tomczyk, Bogumił Gospodarek, Ryszard Dylczyk, Krzysztof Biało, Anna Woźnicka, Stanisław Cichoń, Marek Pytel, Andrzej Jankowski, Zbigniew Tondel, Jerzy Klajn.
Region Częstochowa obejmował w zasadzie obszar województwa częstochowskiego powiększony o MKZ Radomsko, ale bez MKZ Lubliniec - który przyłączył się do Katowic. Delegatura ZR w Radomsku miała autonomię finansową i organizacyjną (samodzielnie wybierała delegatów na KZD i swoich przedstawicieli w ZR), jej przewodniczącym był Józef Kowalczyk. Największymi zakładami Regionu były Huta im. Bieruta oraz ZSM [Zakłady Sprzętu Motoryzacyjnego] "Polmo" w Praszce. W I KZD brało udział 15 delegatów Regionu. W skład KK weszli Z. Kokot i Aleksander Przygodziński.
Ważnymi wydarzeniami miasta było poświecenie 31 VIII przez bp Franciszka Musiela sztandaru "S" Huty im Bieruta na Jasnej Górze oraz obchody święta niepodległości (w tym manifestacja uliczna) 11 XI. 18 XI zakończył się proces Mariana Zembrzuskiego o plakat z "niedźwiedziem". "S" wspomagała trwający od 24 XI strajk studencki na Politechnice (do 11 XII) i WSP (do południa 13 XII).
Po wprowadzeniu stanu wojennego A. Przygodziński wszedł w skład Krajowego Komitetu Strajkowego, który działał 13 XII w Stoczni Gdańskiej. K. Biało ukrywał się na Jasnej Górze i organizował pierwszy opór w regionie. 14 XII został aresztowany przez SB, które wtargnęło do klasztoru. 14 XII strajkowało kilka zakładów (m.in. Fabryka Pras Automatycznych "Wykromet", Spółdzielnia Inwalidów "Anka", Spółdzielnia Pracy "Dzianilana" w Częstochowie, oraz Zakłady Przemysłowe "Komuna Paryska" w Radomsku).
W okresie stanu wojennego w regionie internowano 196 osób, 55 stanęło przed sądami. Do pomocy rodzinom internowanych i uwięzionych bp częstochowski Stefan Bareła powołał 1 I 1982 Ośrodek Duszpasterski dla Internowanych i ich Rodzin, którym kierował bp F. Musiel. Organizatorką Ośrodka była I. Makowicz i działacze częstochowskiego KIK-u. 11 V 1983 Ośrodek przekształcono w Diecezjalny Komitet Pomocy Bliźniemu. W składzie Komitetu byli także: Adam Banaszkiewicz, Janina Ujma, Teodor Harabasz, Michał Woziwodzki.
Struktury konspiracyjne "S" tworzyły się od początku. Od połowy I 1982 grupa Mariana Rawinisa wydawała "Gazetę Wojenną". W II jej członkowie zostali uwięzieni. Od III 1982 grupa Andrzeja Ciepielewskiego wydawała "Fakty" w Radomsku. Od 13 V Zbigniew Muchowicz, Władysław Trzeciak i Jan Kramarski wydawali biuletyn "CDN". 30 VI 1982 powołano Międzyzakładowy Komitet Koordynacyjny "S", którym kierował Z. Muchowicz. W składzie MKK byli także: Tadeusz Bartnik, Jerzy Jeziorowski, Jan Konodyba, Krzysztof Piechocki, Mieczysław Pisarek, Andrzej Zieliński. Organem MKK był "CDN", od X 1982 także "Nadzieja", a J. Kramarski organizował ich druk. Z MKK współpracowała TKZ Huty im. Bieruta wydająca "Solidarność HBB", TKZ Politechniki oraz Emisariat Komisji Walczącej Solidarności przy ZSM "Polmo" w Praszce, który wydawał "Wojenne Opinie". Poprzez A. Zielińskiego utrzymywano łączność z nowohuckim "Hutnikiem", a przez Małgorzatę Dodacką z warszawskim Wydawnictwem CDN. Od XII 1982 Józef Urbanek wydawał samodzielnie "Solidarność Budowlaną".
Na wezwanie MKK odbyła się 31 VIII 1982 manifestacja uliczna w Częstochowie, w której przemaszerowało 20 tys. osób. Następnego dnia - 1 IX, ZOMO zaatakowało i pobiło w odwecie młodzież wracającą z mszy z Jasnej Góry. 16 XII 1982 MKK przekształcono w Tymczasową Komisję Regionalną (wtedy dołączył Bogusław Samborski). TKR prowadziło akcję pomocy dla uwięzionych, którą koordynował Zenon Świerzy. W I 1983 nawiązano współpracę z "Solidarnością Walczącą" we Wrocławiu.
W IV 1983 aresztowano Z. Muchowicza oraz 64 współpracowników. Wydawanie "CDN" i kierowanie TKR (do początku 1984, kiedy jej działalność zamarła) przejął J. Jeziorowski. 1 V 1983 odbyła się druga duża manifestacja uliczna w Częstochowie, w której przemaszerowało ok. 15 tys. osób.
We IX 1983 po raz pierwszy przybyła na Jasną Górę Pielgrzymka Ludzi Pracy, zorganizowana przez ks. Jerzego Popiełuszkę. 17 IV 1984 zaatakowano Diecezjalny Komitet Pomocy Bliźniemu - SB przeszukała lokal i osoby tam dyżurujące, 3 z nich aresztowała. Jesienią 1984 powołano Duszpasterstwo Ludzi Pracy przy parafii św. Józefa w Częstochowie, prowadzone przez ks. Zenona Raczyńskiego. Od 1984 ks. Marian Duda w ramach Duszpasterstwa Akademickiego przy parafii św. Wojciecha w Częstochowie, opiekował się niezależną działalności społeczno-kulturalną, współorganizował m.in. z Haliną Grzybowską Tygodnie Kultury Chrześcijańskiej.
25 II 1985 Jarosław Kapsa zorganizował jednoosobową demonstrację w Częstochowie przeciwko podwyżkom cen. 2 III 1985 powołano Regionalną Komisję Koordynacyjną "S", którą kierował Z. Muchowicz. W skład RKK wchodzili także: A. Przygodziński, J. Urbanek, Waldemar Ziębacz, Adam Czarnota, w pierwszych latach także B. Samborski, A. Zieliński, Halina Sołdrowska, Zdzisław Burzyński. W XII 1986, po wyjeździe do Szwecji Z. Muchowicza, przewodniczącym RKK został J. Urbanek. Regionalną poligrafię organizował Stefan Dąbek. Organem RKK było "Wytrwamy" i "Nadzieja". RKK współpracowała z jawnym Komitetem Obrony Interesów Społeczeństwa Regionu Częstochowskiego, którym kierował J. Kapsa.
W VI 1985 zaprzestano wydawania "CDN". Od III 1986 grupa J. Jeziorowskiego wydawała "Impuls". W XI 1987 Andrzej Gała wznowił "Solidarność HBB". Od V 1988 J. Kapsa i Mariusz Maszkiewicz - z częstochowskiej grupy Ruchu "Wolność i Pokój" - zaczęli wydawać miesięcznik "Dyskurs".
8 IV 1989 powołano w Częstochowie Regionalny Komitet Obywatelski (przewodnicząca J. Ujma), KO powstał również w Lublińcu. Biurem Wyborczym RKO kierował Marian Magiera. W X 1989 w miejsce RKO powstał Częstochowski Komitet Obywatelski (przewodniczący Jerzy Zając) i Federacja Komitetów Obywatelskich Województwa Częstochowskiego (przewodnicząca J. Ujma). Posłami na Sejm zostali wybrani J. Kapsa, Marek Dziubek i Ryszard Iwan.
18 IV 1989 powstała Regionalna Komisja Wykonawcza "S", którą kierował A. Przygodziński, jego zastępcami byli Kazimierz Maciński i W. Ziębacz. Z tą chwilą RKK zaprzestała działalności. Organem prasowym RKW, a następnie ZR, był "Serwis Informacyjny Regionu Częstochowskiego" (od II 1990 wychodzący pod nazwą "Serwis Informacyjny").
9 XII 1989 odbyło się II WZD Regionu Częstochowskiego, który obejmował całe woj. częstochowskie, już bez Radomska (obecnych było 240 delegatów). Przewodniczącym ZR został K. Maciński, a wiceprzewodniczącym Edward Kędzierski.
"S" współpracowała z "S" Rolników Indywidualnych (przewodniczący Ryszard Cisowski, od XI 1989 Jarosław Praclewski) oraz NZS WSP (przewodniczący Wojciech Kiliński). NZS WSP okupowało 13 I 1990 budynek KW PZPR w Częstochowie i wywalczyło ten gmach dla swojej uczelni.

Wojciech Rotarski

W sierpniu 1980 roku redaktor Janusz Płowecki w "Życiu Częstochowy" donosił codziennie z tryumfem, że w częstochowskich zakładach "wszędzie panuje atmosfera rzetelnej, zaangażowanej pracy". Kiedy 28 sierpnia napisał: "Hutnicy, włókniarze i kolejarze w Częstochowie deklarują poparcie dla kierownictwa partii" i wysyłają listy do towarzysza Gierka, w których piszą: życzymy wam dużo zdrowia i wytrwałości dla dobra wszystkich obywateli naszego kraju - hutnicy zaprotestowali.

Oto jak wspomina dzień protestu - 29 sierpnia, Hieronim Szewczyk: Wtedy jeszcze trwał strajk w Gdańsku i na całym Wybrzeżu i nie było żadnej pewności, jak się zakończy. To trzeba zaznaczyć. Ludzie pamiętają, że władza zaczęła się bronić w ten sposób, że robiła różnego rodzaju masówki po zakładach potępiające robotników Wybrzeża lub zlecała pisanie artykułów nieprawdziwych. Ja pracowałem w hucie Bieruta. Przeczytaliśmy artykuł, z którym nie mieliśmy nic wspólnego, a który mówił, że załoga huty Bieruta składa poparcie dla sekretarza Edwarda Gierka i ówczesnego kierownictwa i potępia strajkujących całego Wybrzeża. W związku z tym postanowiliśmy zaprotestować.

Zaczęło się w ten sposób:

na Konstrukcjach Stalowych,

był to wydział mający ok. 500 osób, druga zmiana przyszła po przeczytaniu tego artykułu. Byli oburzeni, bo byli wprost przeciwnego zdania - są za strajkującymi. Zaczęli się buntować, rozmawiać jeden z drugim, potem do mistrza, mistrz do kierownika zmianowego, że taka jest sytuacja, więc powiedzieli im, że jutro będą to do południa wyjaśniać.

Myśmy z kolei mieli pierwszą zmianę. Przyszliśmy następnego dnia rano i zorientowaliśmy się, że taki paszkwil powstał, też było oburzenie na pierwszej zmianie. I dowiedzieliśmy się, że druga zmiana protestuje, ale nie wiedzieliśmy, o co im konkretnie chodzi. Ale nam się to też nie podobało, w brygadach jeden z drugim zaczęli rozmawiać - jak to, czy my na szmaty wyjdziemy? To my mamy popierać? To my na szmaty... To tam się ludzie narażają, a my sobie tu siedzimy grzecznie. I mamy się zgodzić z tym, że my popieramy? Przecież my nie popieramy. My popieramy strajkujących.

Zażądaliśmy, od swoich mistrzów, bezpośrednich kierowników, rozmowy z szefem wydziału. Przedstawiliśmy, że żądamy tutaj pana Płoweckiego - redaktora, żądamy dyrektora zakładu pracy, a była to wielka szycha w tym czasie. Myśmy żądali konkretnie tych dwóch osób: dyrektora naczelnego Huty i pana Płoweckiego. Powiedzieliśmy, że od godz. 12-tej wstrzymujemy pracę, czym wcześniej przyjedzie, to prędzej będziemy rozmawiać. Wtedy

strach był znacznie większy.

To była sytuacja, że ludzie wszyscy chcieli to zrobić, ale się bali. Niektórzy bali się dojść do maszyny, by ją zgasić, ale jak im się zaproponowało, że ktoś to zgasi za niego, to godził się już natychmiast. Nie doszło faktycznie do utworzenia żadnej grupy przywódczej, ze względu na to, żeby nie mieli w razie czego kogo łapać za tyłek. Ja uważałem, że ktoś to musi poprowadzić i wziąłem ten ciężar na siebie. Uważam, że byłem przygotowany do tego, wiedziałem, o co chodzi. Tłumaczyłem ludziom, że jedyny skutek odniesiemy wtedy, kiedy choćby na dwie godziny, ale staniemy. Niech to "zwą jak zwą", ale staniemy. Bo wtedy przyjadą wszyscy ci, co trzeba. Tak uważałem i miałem rację. Tak żeśmy zrobili.

Ja w tym czasie pracowałem jako malarz antykorozyjny. Mieliśmy taką pakamerę na jednej z hal. I tam

zaczęli do mnie przychodzić ludzie,

mieli po prostu zaufanie do mnie. Nie wiem po dziś dzień dlaczego. Znali mnie z tego, że jak przyszedłem do huty, był to rok 72-gi, ja zawsze swoje poglądy głosiłem - głośno, otwarcie. Nawet jak zdjęli obraz Matki Bożej na wydziale w 1974 roku, to myśmy protestowali. Był obraz, obok był zegar. Myśmy wiedzieli, kto zdjął ten obraz, który partyjny. Ale oczywiście nikt się do tego nie przyznawał. Stoją kiedyś ci partyjni "sekretorze" obok zegara, a ja mówię - patrzcie panowie, jak ten zegar chodzi.

Pamiętam, że dobrze chodził, a jak te sukinsyny zdjęli obraz, to jakby "pierun" strzelił w ten zegar. Muszę powiedzieć, że nie miałem z tego powodu jakichś większych problemów. Ale nigdy mi nie proponowano, żebym do partii wstąpił. Nigdy.

Wtedy w sierpniu ludzie przychodzili do mnie, ja mówiłem - siądźcie, napiszemy. Mówię do mistrza, Jan Dawczyk się nazywał, weź tu człowieku zacznij pisać, a niech każdy powie, co ważne. Tylko, mówię, po pierwsze musi być sprawa Płoweckiego, bo to nieprawda i

musi być sprostowane.

To jest pierwszy punkt, najważniejszy. Następna sprawa - związków zawodowych - chodziło o nowe związki, żebyśmy mieli prawo założyć taki związek w hucie również. Później ktoś podał - podwyżkę płac, to wiadomo, zaopatrzenie miasta i kioski hutnicze. Cenzura to był piąty punkt. Chodziło o to, że wszystko jest cenzurowane, nic nie można napisać, żeby przeszło bez cenzury. Postulat był, żeby znieść cenzurę. Szósty punkt był taki: talony, kto je otrzymał w przeciągu pięciu lat. Wiadomo, że były talony dla wybranych, a załoga chciała wiedzieć konkretnie kto dostał, bo to było utrzymywane w tajemnicy. Siódmy punkt - urlopy, dojazdy na wczasy. Chodziło o to, żeby jak przez wiele lat zakład dowoził ludzi na wczasy. Ósmy punkt był tylko wyłącznie mój - sprawy religijne. Chodziło o przywrócenie obrazów, krzyży, poparcie Mszy [przez radio - red.] - był taki postulat na Wybrzeżu. Jeszcze na koniec ktoś dodał - sprawy tzw. "hutnika", nie pamiętam dokładnie szczegółów. To miało być omawiane.

Zachowałem do dziś kartkę, na której to spisywaliśmy. To jest karteczka, która była tylko jako pomocnicza, żeby nie zapomnieć tych najważniejszych tematów. Natomiast liczyliśmy, że jak się później ludzie rozkręcą, to będzie tematów aż za dużo. I tak było.

Wyłączyliśmy maszyny

o 12-tej, ludzie poszli się przebrać. Co kierownictwo robiło i do kogo meldowało, nie wiemy. Poszliśmy na salę, gdzie odbywały się zebrania, na wydziałową świetlicę. Była dosyć duża, tak, że weszła tam załoga z pierwszej zmiany. O 14-tej rzeczywiście przyjechali. Przyjechał dyrektor [Ryszard] Barton, cała świta, nawet zaskoczeni byliśmy - I sekretarz [Krzysztof] Kondracki, przewodniczący ówczesnych związków zawodowych [Jerzy] Niedzielski - wszystkich tych panów pierwszy raz widziałem na oczy. I jeszcze inne tam oficjele, oczywiście i pan redaktor Płowecki. Zasiadło całe prezydium.

Rozpoczęło się w ten sposób, że ktoś z nich przedstawił tych panów - "I prosimy o zabranie głosu kogoś z załogi". Nikt się nie pchał. Ja wstałem, przedstawiłem się, że jestem malarzem, że jestem patriotą, to pamiętam, powiedziałem, bo tak czułem. I zwróciłem się do redaktora Płoweckiego, jakim prawem, dlaczego taki paszkwil napisał, z kim to uzgodnił, jak i co... Nie pamiętam tego dokładnie, ale wyglądało to w ten sposób, że pan Płowecki bardzo źle czuł się, to było po nim widać, był bardzo przygnębiony i wszystko to, co powinien otrzymać, otrzymał za ten artykuł. Musiał wysłuchać.

Zażądałem w imieniu całej załogi, a cała załoga kwitowała każdą wypowiedź brawami, niekiedy i okrzykami, że

żądamy sprostowania,

jako że popieramy strajkujących na Wybrzeżu, się z nimi solidaryzujemy. Wprost przeciwnie do artykułu. I również o związkach zawodowych, że żądamy żebyśmy mieli prawo do założenia samodzielnie samorządnych niezależnych związków zawodowych u nas w hucie itd., itd. I następnie każda sprawa była punkt po punkcie omawiana przeze mnie. Jak doszło do punktu "sprawy religijne", nikt nie wiedział o tym, bo to był punkt napisany przeze mnie osobiście, zażądałem przywrócenia obrazów. Były takie brawa, takie oklaski, że do dzisiaj pamiętam i mam z tego największą przyjemność.

I powiem więcej, również później był z tym największy opór. Bo myśmy na tym nie zaprzestali i przywróciliśmy wszystkie obrazy. U nas na wydziale, [we wrześniu] jeszcze nie było Związku, było tak, że kierownik prosił nas - mnie i kolegę (nie pamiętam teraz kogo), że może byśmy zrezygnowali, bo tego obrazu nie ma. A my na to, że w takim razie zrobimy zbiórkę, "ściepę" i sobie sprawimy nowy obraz. Ale obraz będzie.

Przepychanki trwały około dwóch tygodni. W końcu obraz się znalazł. Jak tłumaczył kierownik - był u jego mamy w pokoju. Nie wiem, jak było naprawdę, ale obraz był elegancko zachowany. Wrócił ten sam, jest po dzień dzisiejszy.

[Na zebraniu] dyrektor odpowiedział w ten sposób: "Proszę państwa, z takim wielkim worem przyjechałem pieniędzy, wszystko załatwię". Wiele z tych rzeczy załatwił. Jeśli chodzi o pierwszą sprawę, to Płowecki powiedział, że on to sprostuje. Już pewnie "prikaz" miał, bo myśmy powiedzieli, że jeżeli nie - to będziemy strajkowali, nie ma rady. My nie możemy na to pozwolić - kończy wspomnienie Hieronim Szewczyk.

Tego samego dnia protestowali też koksownicy. Inżynier Michał Woziwodzki pamięta płonące egzemplarze gazet z feralnym artykułem fruwające po wydziale Koksowni. Tam również było zebranie z dyrekcją i redaktorem, robotnicy kazali Płoweckiemu odszczekać to, co napisał. Spotkanie było burzliwe i spontaniczne. Wielu odzywało się z tyłu, przekrzykiwali się i uciszali wzajemnie. Niektórzy szykowali się z łańcuchami na redaktora, znowu inni wołali: uważać, bo to prowokacja. Płowecki się bardzo wystraszył, dyrektor Barton chyba też, bo tam było ponad 300 osób. Następnego dnia na pierwszej stronie "Życia Częstochowy" była relacja z pierwszego spotkania w hucie, o Koksowni nie było ani słowa.

23 września Hieronim Szewczyk przewodniczył zebraniu na wydziale Konstrukcji Stalowych, na którym utworzono Komitet Założycielski NSZZ "Solidarność". Antoni Tajer został przewodniczącym, a Hieronim Szewczyk wszedł w skład Komitetu.

Wojciech Rotarski

W 1981 r. tygodnik "Antena" w dziale kurioza donosił, że "prokurator w Częstochowie kazał zamknąć niejakiego WN (inicjały zmienione) za to, że obalał socjalizm za pomocą ulotki i płotu" ("Antena" nr 35 z 1981 r.). Chodziło o Mariana Zembrzuskiego, który został aresztowany podczas rozklejania plakatów z karykaturą Breżniewa przedstawionego w postaci "niedźwiedzia".

W sierpniu tego roku Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich biło na alarm: "Trwa najsilniejsza od Sierpnia kampania dezinformacji. Telewizja, radio i część prasy jątrzą zamiast przedstawiać racje. Potępiają stanowisko partnera nie dopuszczonego do głosu" - czyli NSZZ "Solidarność". "Solidarność" miała

zamknięty dostęp do telewizji i radia.

Cenzura wycinała artykuły z tygodników związkowych, coraz częściej blokowała druk biuletynów "Solidarności" w państwowych drukarniach, dotknęło to także "Biuletyn Informacyjny Regionu Częstochowa". Związkowi pozostawała dyskusja na murach. Tymczasem każdy tydzień przynosił nowe przypadki aresztowań działaczy "Solidarności" i studentów z NZS za rozklejanie plakatów.

Wieczorem 15 sierpnia 1981 r., w święto Wniebowzięcia NMP, w okresie największego ruchu pielgrzymkowego na Jasną Górę, patrol milicyjny aresztował Mariana Zembrzuskiego niedaleko dworca kolejowego w Częstochowie. Tego dnia razem z Jerzym Burtanem rozklejał plakaty. J. Burtanowi udało się uciec, a Zembrzuski został z wiadrami z klejem i plakatami. Na jednych były napisy: "Rząd - rządzi, Partia - kieruje, Naród - głoduje", "Program rządu to głód", na innych rysunek, na którym dwie ręce - oznaczone swastyką oraz sierpem i młotem - rozrywały mapę Polski z datą 17 września 1939 r. Był i ten z "niedźwiedziem", któremu dodano stosowny cytat z osławionego listu KC komunistów sowieckich do KC PZPR.

Marian Zembrzuski miał wtedy 34 lata, miał rodzinę, dwójkę małych dzieci. Pracował w poligrafii Regionalnego Komitetu Założycielskiego (potem Zarządu Regionu NSZZ "Solidarność) od jesieni 1980 r. Drukował na powielaczu "Serwisy Informacyjne", plakaty, i jednocześnie rozlepiał te plakaty na mieście. Wcześniej pracował w Kombinacie Budowlanym - obsługiwał żurawie wieżowe. Poglądy miał radykalne, zaangażował się w Regionalny Komitet Obrony Więzionych za Przekonania.

Po 48 godzinach aresztu Marian Zembrzuski został zwolniony za poręczeniem Związku. Po miesiącu, 21 września, ok. godz. 11-tej w budynku Zarządu Regionu

zjawili się cywilni funkcjonariusze

Komendy Wojewódzkiej MO z wezwaniem M. Zembrzuskiego na przesłuchanie, po czym zabrali go czarną wołgą do komendy, skąd już nie powrócił.

W częstochowskiej "Solidarności" zawrzało. Związkowcy z Huty im. Bieruta, włókniarze z "Wełnopolu" i "Ceby", pracownicy Kombinatu Budowlanego, Kombinatu Budowy Maszyn "Częstochowa" w Kłobucku i innych zakładów słali do sądu protesty i ogłosili gotowość strajkową. Sam Zembrzuski podjął w areszcie głodówkę, która trwała do 26 września. Dopiero groźba strajku w Regionie spowodowała, że sąd uwolnił go 28 września.

Proces przed Sądem Wojewódzkim rozpoczął się w czwartek 15 października. Rozprawie przewodniczył sędzia Wacław Borowski, oskarżał prokurator Lech Książkiewicz. Obrony M. Zembrzuskiego podjęli się mec. Andrzej Kubas z Krakowa i mec. Grzegorz Kosiński z Częstochowy, dla którego był to pierwszy z wielu procesów politycznych (w stanie wojennym bronił działaczy częstochowskiej "Solidarności"). Prokurator oskarżył M. Zembrzuskiego, z pojemnych artykułów 133 i 283 kodeksu karnego, o szydzenie z ustroju i organów PRL, znieważenie przywódcy obcego państwa (w domyśle L. Breżniewa) i godzenie w sojusze za pomocą plakatów.

Zembrzuski stwierdził, że "tego dnia przenosił jedynie plakaty, klej i pędzel z Zarządu Regionu do Komisji Zakładowej PKP", plakatów nie znał i nie rozklejał ich. Zaprzeczył również jakoby miał zamiar znieważać przywódcę ZSRS oraz rząd, władze i sojusze PRL. Po przedstawieniu mu plakatu z "niedźwiedziem" powiedział: "Nie widzę tu podobieństwa do nikogo ze znanych mi osób". Świadkowie oskarżenia - SOK-ista i dwóch milicjantów

nie podtrzymali swoich wcześniejszych zeznań

i nie potwierdzili, że oskarżony naklejał okazane na rozprawie plakaty.

W drugiej części rozprawy, 16 listopada, sąd wysłuchał opinii biegłego - znanego rysownika i satyryka Szymona Kobylińskiego. "Bezradny jestem wobec problemu - mówił biegły - czy pokazany mi plakat może na przeciętnego obywatela Polski wywrzeć ujemne wrażenie i odebrać jako zniewagę przywódcy państwa radzieckiego. Istnieją przecież u nas przeciętni ludzie, na których antysowietyzm wywiera akurat wrażenie dodatnie, a nie ujemne. Satyra jest ze swej natury komentarzem, nie obelgą - podkreślał - a przedstawiony przykład karykatury, choć odbiega od stylu prasowego PRL, nie ma cech łamania prawa".

Prokurator zlekceważył opinię biegłego. Nazwał go "dowcipasem", zaś jego ocenę - "nową satyrą". Wniósł o wymierzenie oskarżonemu kary 2 lat więzienia. Obrońcy Zembrzuskiego uzasadniali, że brak jest formalnych podstaw do wymierzenia oskarżonemu jakiejkolwiek kary, a treść merytoryczna plakatów jest zgodna z sytuacją społeczno-polityczną w kraju. Mec. Kubas wykazał przy tym, że źródłem propagandy antyradzieckiej nie są zakwestionowane plakaty, lecz publikatory oficjalne, które straszą raz po raz, a to rozbiorami, a to nieustannym zagrożeniem interwencją.

W wydanym 18 listopada wyroku sąd uznał Mariana Zembrzuskiego winnym wszystkich zarzucanych mu czynów i skazał na karę roku więzienia z zawieszeniem na trzy lata i grzywnę 3 000 zł. W uzasadnieniu orzeczenia sędzia podkreślił "dużą społeczną szkodliwość czynu" oskarżonego i zaznaczył, że "sąd w Polsce ma za zadanie obronę i gwarantowanie socjalizmu".

25 listopada Komisja Zakładowa "Solidarności" Huty im. Bieruta wystosowała do Sejmu PRL

ostry protest przeciw wyrokowi.

"Pan Marian Zembrzuski ani nie rozpowszechniał plakatów wyszydzających ustrój PRL i jej naczelne organy, ani nie znieważał osób zajmujących w obcym państwie naczelne stanowiska, ani nie wymierzał ciosów w sojusz polsko-radziecki. Protestujemy przeciw nadgorliwości organów ścigania oraz n i e z a l e ż n e g o [tak w oryginale] sądownictwa przy jednoczesnym pozostawieniu przez ponad ćwierćwiecze na wolności morderców bezbronnych zrozpaczonych robotników z Poznania, czy przez ponad 10 lat winnych niczym nie usprawiedliwionego ludobójstwa na Wybrzeżu, czy aferzystów gospodarczych lat 70-tych". Zaprotestował też Zarząd Regionu: "W naszej opinii sąd narusza tym postanowieniem podstawowe obywatelskie prawo do wolności głoszenia swoich przekonań i poglądów. Podważa i tak nadwątlone zaufanie do instytucji sądownictwa w Polsce i jej niezawisłości".

Obie strony odwołały się od wyroku, a po roku Sąd Najwyższy potwierdził to orzeczenie. W stanie wojennym Marian Zembrzuski został na pół roku internowany. Od 1983 r. przebywa w Sacramento w USA.

Notatka w "Biuletynie Regionu Częstochowa" o pierwszym aresztowaniu M. Zembrzuskiego w sierpniu sąsiadowała z informacją, że Główny Urząd Ceł odmówił wydania nadesłanej z zagranicy maszyny poligraficznej przeznaczonej dla częstochowskiej "Solidarności". Maszyna ta umożliwiłaby wydawanie "Biuletynu" i innych druków związkowych bez ingerencji cenzury. Kiedy w początku grudnia 1981 r. maszyna dotarła wreszcie do Częstochowy, nie zdążyła rozpocząć pracy - 13 grudnia zomowcy, którzy wdarli się do siedziby Zarządu Regionu na ul. Kościuszki - rozbili ją w drobny mak.

Wojciech Rotarski

W Częstochowie nie strajkowano w sierpniu 1980 roku. Dopiero 29 sierpnia hutnicy z Koksowni i Konstrukcji Stalowych na burzliwych zebraniach dali wyraz swego poparcia dla strajkujących na Wybrzeżu. Wiesław Norman wspomina, jak rozdawał wśród pracowników częstochowskich zakładów ulotki, które przywozili z Gdańska Piotr i Tomasz Wołłejko.

2 września stanęła komunikacja miejska w Częstochowie. Strajk zaczął się poprzedniego dnia przed północą. Zebrałem ludzi z drugiej zmiany, prawie na siłę co niektórych zaciągnęliśmy przy pomocy kolegów do samochodu, pojechaliśmy na Jedynkę [zajezdnia przy dyrekcji MPK na ul. ZWM - obecnie al. Niepodległości]. Jak zjechali wszyscy kierowcy, dwa przegubowce wjechały, zastawiły bramę i tak to się zaczęło - wspomina Zdzisław Bojarski, wtedy kierowca autobusu. Całą noc spisywano postulaty. Na pierwszym miejscu - solidaryzujemy się i popieramy słuszne postulaty ludzi pracy Wybrzeża i całego kraju, w punkcie 13 - podtrzymujemy postulat stoczniowców wybrania spośród załogi niezależnych Związków Zawodowych. Były także żądania podwyżki płac i poprawy warunków pracy.

O wpół do pierwszej przyjechała dyrekcja, żeby przerwać protest - wspomina Bojarski - Bali się użyć słowa strajk. Nad ranem przyjechał prezydent Częstochowy Matysiakiewicz i namawiał - żeby jednak wyjechać, przynajmniej w godzinach szczytu dowieść ludzi do pracy, dzieci do szkoły. Absolutnie nie było na to zgody - zaznacza Bojarski.

Kiedy pierwsza zmiana dotarła do zakładu wybrano Zakładowy Komitet Strajkowy w składzie: Zdzisław Bojarski (przewodniczący), Ryszard Dylczyk i Wiesław Michalski (zastępcy) oraz Zofia Gabryelska, Jerzy Nowakowski, Gustaw Sochański, Jerzy Laskowski, Kazimierz Morawiec, Kazimierz Krygiel. Strajk zakończył się podpisaniem porozumienia przez Komitet Strajkowy, dyrekcję, przedstawicieli Zjednoczenia i prezydenta Częstochowy. Następnego dnia - 3 września - autobusy i tramwaje wyjechały na trasy.

Strajk komunikacji miejskiej, którego nie sposób było nie zauważyć, przyśpieszył decyzje robotników w innych zakładach. 2 września nie pracowała także załoga iglarni w "Polgalu" (w komitecie strajkowym byli m.in. Waldemar Soborak, Wojciech Więckowski). 2 i 3 września strajkował "Transbud" (w KS: Jan Liberda, Andrzej Bożek, Ryszard Dyiński) oraz "Instal" (w KS: Waldemar Hartwich, Eugeniusz Matras). 3 września nie pracowała załoga przewozów pasażerskich PKS (w KS: Zbigniew Kwaśniewski, Andrzej Sidyk, Tadeusz Strączyński, Marian Kostrzewa).

W wielu zakładach robotnicy przerywali pracę na kilka godzin dla przedstawienia dyrekcji swoich postulatów. Żądano przede wszystkim podwyżek płac, poprawy warunków pracy i zwiększenia zaopatrzenia w art. spożywcze. Postulowano utworzenie wolnych związków zawodowych lub nowych wyborów do rad zakładowych. W zakładach "Polnam" i "Stradom" zgłoszono postulat wprowadzenia nauki religii w szkołach. W Hucie im. Bieruta żądano powrotu do zakładu obrazów świętych.

Komitety Strajkowe przekształciły się w Komitety Założycielskie NSZZ "Solidarność". Nawiązano pierwsze kontakty. Władze udaremniły kilka pierwszych prób zorganizowania zebrania działaczy tworzących się komitetów na terenie zakładu pracy, dlatego zorganizowano spotkanie w prywatnym mieszkaniu Jerzego Wójcika, przy ul. Dąbrowskiego 15. Tam 28 września przedstawiciele strajkujących zakładów oraz Huty im. Bieruta, "Melodii", PKS Oddział Towarowy i służby zdrowia zawiązali Regionalny Komitet Założycielski NSZZ "Solidarność". Obecni na zebraniu ustanowili Prezydium RKZ w składzie: Zdzisław Bojarski (przewodniczący), Antoni Tajer (z Huty im. Bieruta), Wojciech Więckowski, Zbigniew Kwaśniewski (zastępcy przewodniczącego), Andrzej Bożek, Henryk Dyiński, Wiesław Czarnecki (z "Melodii"), Janusz Brzeziński i Romuald Worwąg (obaj z Huty im. Bieruta).

Wojciech Rotarski

 

31 postulatów MPK z września 1980 r.

Postulaty załogi Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego zgłoszone w dniu 2 września 1980 r. przez Zakładowy Komitet Strajkowy w składzie:
1. Bojarski Zdzisław - przewodniczący
2. Michalski Wiesław - z-ca przewodniczącego
3. Dyńczyk [wł. Dylczyk] Ryszard - z-ca przewodniczącego
4. Gabrielska [wł. Gabryelska] Zofia - sekretarz
5. Nowakowski Jerzy - członek
6. Sochański Gustaw - członek
7. Laskowski Jerzy - członek
8. Morawiec Kazimierz - członek
9. Krygiel Kazimierz - członek.

1. Solidaryzujemy się i popieramy słuszne postulaty ludzi pracy Wybrzeża i całego kraju.
2. Domagamy się zrównania stawek dla pracowników komunikacji miejskiej na równi z wszystkimi tego typu zaszeregowaniami przysługującymi pracownikom komunikacji wojewódzkiej wraz z należnymi dodatkami.
3. Na skutek niemożności doliczenia się pieniędzy za pracę z wolnego domagamy się osobnej rubryki na odcinku dla pracownika oraz wliczenia tego zarobku do 13 pensji.
4. Domagamy się płacenia za niedzielę i święta godzin 100%.
5. Ze względu na niemożność zakupu węgla domagamy się przywrócenia deputatu węglowego w wysokości 4 ton.
6. Przy podziale premii kwartalnej nie powinna być brana pod uwagę eksploatacja wozów lecz sumienne uczęszczanie pracownika do pracy uwzględniając chorobowe i minimum [zapewne chodzi tu o maksimum] jedno spóźnienie.
7. Każdy przepał [ilość zużytego paliwa ponad normę] nie wynika z winy pracownika lecz ze złego stanu technicznego pojazdów, dlatego też pracownik nie powinien pokrywać tego typu kosztów, domagamy się lepszego zaopatrzenia w części zamienne i materiały.
8. Domagamy się zwiększenia przerwy na posiłek conajmniej 15 minut co powinno być uwidocznione w rozkładach jazdy.
9. Domagamy się ubezpieczenia pojazdów mechanicznych.
10. Zlikwidować szczyty podwójne oraz szczyty powyżej 5 godzin.
11. Domagamy się płacenia po 8 godzinach pracy 100% godzin w dni normalne a w soboty po 6 godzinach.
12. Domagamy się zmniejszenia godzin oraz liczby wozów w dni świąteczne i wolne soboty.
13. Podtrzymujemy postulat stoczniowców wybrania spośród załogi niezależnych Związków Zawodowych.
14. Domagamy się płacenia pełnego wynagrodzenia zarówno podczas zjazdów technicznych jak i przestojów.
15. Wolne soboty powinny być przyznawane według potrzeb pracownika po uprzednim wcześniejszym zgłoszeniu (3-dniowym).
16. Domagamy się polepszenia dostawy artykułów żywnościowych oraz poprawy jakości tych produktów.
17. Domagamy się płatnych godzin nadliczbowych i nocnych oraz przywrócenia wolnych sobót dla portierów.
18. Domagamy się płatności godzin od momentu przyjazdu do pracy na I zmianę oraz do momentu odjazdu ze zmiany II.
19. Domagamy się podwyżki płac dla pracowników zaplecza z włączeniem kobiet pracujących przy sprzątaniu autobusów i tramwajów.
20. Domagamy się polepszenia warunków mieszkaniowych pracowników przyznawanych [tj. przez przyznawanie] przez Urząd Miejski dodatkowo 10 mieszkań rocznie dla pracowników znajdujących się w najgorszych warunkach mieszkaniowych.
21. Domagamy się zlikwidowania w całym kraju talonów na artykuły przemysłowe z przeznaczeniem do wolnej sprzedaży.
22. Domagamy się oceny kadry kierowniczej Wydziału Autobusowego oraz jej zmiany.
23. Zmienić Radę Zakładową oraz Związki Zawodowe i sprawdzić ich działalność przez ostatnie 10 lat.
24. Zlikwidować [etaty] doradców dyrektorów pracujących na 1/2 etatu.
25. Zlikwidować [etaty] pracowników biurowych będących na etatach mechaników.
26. Zlikwidować opłatę za przejazd wycieczek i wczasów pracowniczych.
27. Zorganizować bardziej wnikliwą analizę rozpatrywanych skarg i zażaleń pasażerów w stosunku do pracowników ruchowych.
28. Utworzyć Komisję zajmującą się sprawami socjalnymi pracowników.
29. Domagamy się podania do publicznej wiadomości przez środki masowego przekazu (prasa, radio, telewizja) [informacji] o wysunięciu postulatów przez załogę M.P.K.
30. Domagamy się nietykalności Komitetu Strajkowego.
31. Jeśli chodzi o punkty dyskusyjne domagamy się ustosunkowania się do nich w terminie ustalonym między Komitetem Strajkowym a władzami.
[Po czym następują] Podpisy Komitetu Strajkowego

Dokument w formie maszynopisu, przechowywany w Archiwum Państwowym w Częstochowie, zespół KM PZPR, sygn. 302, pisownia oryginalna, uzupełnienia w nawiasach kwadratowych pochodzą od Wojciecha Rotarskiego

Lato 1980 r. było gorące. Po lipcowych strajkach na Lubelszczyźnie 14 sierpnia staje Stocznia Gdańska. Zaczynają strajkować inne zakłady Trójmiasta, powstaje Międzyzakładowy Komitet Strajkowy, który przedstawia 21 postulatów. Stopniowo do strajków przyłączają się zakłady Szczecina, Wrocławia, Śląska.

Gazety wyrażają zaniepokojenie stratami, jakie powstają w wyniku "przestojów w pracy". Telewizja pokazuje statki z bananami dla dzieci. Banany się psują, bo portowcy nie chcą rozładować statków. "Życie Częstochowy" donosi codziennie z kolejnych zakładów Częstochowy - wszędzie panuje atmosfera rzetelnej, zaangażowanej pracy.

17 sierpnia I sekretarz KC PZPR towarzysz Edward Gierek przemawia z telewizora: - Mamy świadomość, ze obok wielu czynników obiektywnych poważną rolę odegrały błędy w polityce gospodarczej. Na wielu odcinkach

praktyka rozmijała się

z założeniami pogrudniowej polityki partii. W Częstochowie rusza ofensywa propagandowa PZPR "w celu wzmożenia ogólnych wysiłków dla zapewnienia rytmicznej i normalnej pracy i łagodzenia nastrojów podniecenia" - jak to określili politrucy z Komitetu Wojewódzkiego.

Zorganizowano zebrania partyjne w zakładach pracy i osobne na większych oddziałach zakładowych, na których dawano odpór strajkującym. Jednocześnie notowano glosy padające na zebraniach, powstawały z tego raporty Komitetu Miejskiego, a Komitet Wojewódzki PZPR wysyłał je w depeszach do Warszawy.

W aktach PZPR, przechowywanych w Archiwum Państwowym w Częstochowie, zachowały się te dokumenty. Zacytujmy teraz niektóre charakterystyczne głosy mieszkańców Częstochowy i województwa obecnych na zebraniach partyjnych, wszak innych głosów wtedy nie było. Może ktoś odnajdzie własne słowa?

Robotnik z cementowni "Rudniki": - Niepokoi sytuacja społeczno-polityczna i gospodarcza w kraju.

Dziwi nas,

że załogi niektórych zakładów nie mogą zrozumieć istniejących trudności, które pogłębiają przerwami w pracy (16 sierpnia), robotnik z Myszkowskich Zakładów Papierniczych: - Chcemy spokojnie pracować. Przerwy w pracy nie przynoszą nam żadnych korzyści, a wręcz przeciwnie - straty. Trzeba więc im zdecydowanie przeciwdziałać (19 sierpnia), robotnik z Huty Bieruta (Wielkie Piece) - Aktualna sytuacja na Wybrzeżu jest efektem błędów naszej partii i rządu, a także związków zawodowych, które zwykle zajmują się drobiazgami, a nie sprawami załóg. Mam nadzieję, ze nasze władze dadzą sobie radę z warcholstwem w portach i stoczniach. Jak nie pomogą perswazje powinno się tam wprowadzić wojsko (22 sierpnia). Warto zwrócić tu uwagę na lekką krytykę związków zawodowych z CRZZ.

Z czasem pojawiły się inne glosy krytyczne: wskazywano na złe zaopatrzenie w artykuły mięsne i spożywcze, złe funkcjonowanie urzędów, nadmierne bogacenie się niektórych ludzi, złe działanie służby zdrowia. Pracownik z działu mechanicznego "Warty" powiedział: - Gmach KW PZPR jest bardzo okazały w Częstochowie, a ludzie

w szpitalach leżą na korytarzach

(19 sierpnia). Krytykowano brak rzetelnej informacji o tym, co się dzieje w kraju, robotnik z Huty mówił: - Społeczeństwo powinno być szerzej informowane o zadaniach i postulatach zgłaszanych przez stoczniowców, nie mamy się czego bać ani wstydzić, to są sprawy, które musimy znać, aby wspólnie szukać sposobu ich rozwiązywania (18 sierpnia), natomiast robotnik z wydziału Konstrukcji Stalowych Huty pytał: - Dlaczego ludziom nie wyjaśniamy, co to jest KOR? Ludzie uważają, że jest to dobra organizacja, bo broni robotników (22 sierpnia).

Ale wróćmy do głosów "słusznych": nauczyciel akademicki - Cieszymy się, że Częstochowa pokazywana jest w telewizji jako miasto pracujące. Należy się to jej - są to wyniki pracy partyjnej i odpowiedzialności społeczeństwa. Nie zgadzam się jednak z tow. Gierkiem, który powiedział, ze na Wybrzeżu skumulowały się trudne problemy. To właśnie u nas są trudne problemy: zaopatrzenie w żywność i place - niższe niż na Wybrzeżu, braki w gospodarce komunalnej. Lecz, czy to będzie docenione, że

pracujemy spokojnie?

Ludzie o tym mówią (22 sierpnia), pracownik fizyczny z mleczarni w Olbrachcicach, gmina Dąbrowa Zielona: - Zdecydowanie odcinamy się od elementów wichrzycielskich i sił antysocjalistycznych, które usiłują przechwycić ster w komitetach strajkowych. Jak pracownicy stoczni i portów śmią [tak!] występować z takimi roszczeniami finansowymi, skoro zarabiają kilka razy więcej niż my? Straty spowodowane przez strajkujących będziemy musieli odrabiać my wszyscy (25 sierpnia), robotnik ZEM w Blachowni: - Niepokoi przeciąganie strajków na Wybrzeżu. Mam nadzieje, ze pertraktacje władz ze strajkującymi przyniosą pożądane rezultaty. Nie możemy jednak na to czekać z założonymi rękami. Musimy wziąść [tak!] się za jeszcze wydajniejszą pracę - i to winno dotyczyć wszystkich - bo same zmiany, dokonane we władzach centralnych nie uzdrowią sytuacji w kraju (26 sierpnia).

Po kazaniu prymasa Wyszyńskiego z Jasnej Góry, które choć okrojone, po raz pierwszy nadała telewizja i wydrukowały gazety, tak mówiła robotnica z "Warty": - Musi być u nas niedobrze, skoro sięgnięto po autorytet kościoła. Jeśli i to nie pomoże w uzdrowieniu sytuacji na Wybrzeżu powinno się podjąć wobec strajkujących radykalne środki (27 sierpnia). Dwa dni później, 29 sierpnia, odnotowano, że z zadowoleniem przyjęto zapowiedź podwyżki płac pracowników zatrudnionych we wszystkich działach gospodarki uspołecznionej. Informacja ta wyjaśniła problemy płacowe, gdyż zadawane były pytania: - Czy ci, co nie strajkują, też będą mieli wyższe place? W niektórych zakładach robotnicy pytali: - Co to są

wolne związki zawodowe

i co to jest "polska racja stanu"?

Po artykule J. Płoweckiego w "Życiu Częstochowy" pt. "Hutnicy, włókniarze i kolejarze w Częstochowie deklarują poparcie dla kierownictwa partii", w którym napisał, ze hutnicy licznie wysyłają listy do towarzysza Gierka z poparciem, pojawiły się nowe glosy - hutników właśnie. 29 sierpnia załoga wydziału Konstrukcje Stalowe stanowczo, a wydziału Koksowni dość gwałtownie - wyraziły poparcie dla strajkujących na Wybrzeżu i zażądały od redaktora sprostowania.

Tymczasem na zebraniach sygnalizowano - 21 sierpnia o godz. 21.54 dyspozytor wydziału Blach Grubych Huty otrzymał telefon z miasta: "Słyszałem, ze nie macie co robić z blachami na wysyłkę. Wyślijcie je do komitetu, żeby zrobili sobie z nich schron". Ślusarz z Huty Bieruta informował: - Działalność emisariuszy jest bardzo aktywna. I u nas pojawiają się ich wezwania do hutników o poparcie strajków. Hasło tej treści ukazało się np. w podziemnym przejściu w pobliżu naszego zakładu (30 sierpnia).

Jeszcze 30 sierpnia odnotowano głos robotnika z "Nitron-Ergu" w Kłobucku: - Chcemy bardziej zdecydowanego działania władz w celu zakończenia strajków i wyeliminowania

elementów wrogich

naszej ojczyźnie. Podpisanie porozumień z komitetami strajkowymi w Gdańsku i Szczecinie przyniosło ogólna ulgę - brygadzista z "Warteksu" mówił: - Jestem bardzo zadowolony, że tę makabrę mamy za sobą, a prządka ze "Stradomia": - Ucieszyłam się z tej wiadomości. Jestem nareszcie spokojna o dzieci i dom. Z informacji przez radio wywnioskowałam, że słuszne postulaty wysunięte podczas strajków będą spełnione. Mnie też ucieszył nowy, całkiem odmienny ton ostatniej wypowiedzi. Nadchodziły rzeczywiście nowe czasy.

Tymczasem "zaraza" strajków dotarła do naszego miasta. Nie pracowano w MPK, "Transbudzie", "Instalu", "Polgalu", PKS-ie, a potem i w innych zakładach, za to chętnie zabierano głos. Jeszcze chętniej zapisywano zadania zwane "postulatami".

A na "słusznych" zebraniach nic nowego - pracownik umysłowy z PPRE Lubliniec mówił: - Należy jak najszybciej podać do publicznej wiadomości, na jakich konkretnie zasadach mają działać nowe związki zawodowe i czy będzie im przysługiwało prawo ingerencji we wszystkie dziedziny. Obawiam się, ze przy takim popuszczeniu wodzy wrócimy do starego, szlacheckiego "liberum veto" (2 września).

Po miesiącu, 1 października, robotnik z cementowni "Rudniki" stwierdził: - Za bardzo cackamy się z Wałęsą i innymi. Aresztować przywódców wolnych związków. Na całym świecie są więźniowie polityczni, dlaczego ma ich nie być w Polsce? Właśnie: dlaczego? - pomyślał wojewoda częstochowski M. Wierzbicki 10 listopada tego roku. Ale to już inna opowieść.

Na zakończenie śpieszę donieść ewentualnym lustratorom oraz osobom, które wstydzą się za ówczesne wypowiedzi - w dokumentach nie ma ani jednego nazwiska.

Wojciech Rotarski