Z najgłębszym żalem

żegnamy

śp. Zdzisława Bojarskiego

Inicjatora i przywódcę pierwszego strajku w regionie w roku 1980 (MPK), współorganizatora protestu w klubie Ikar, przewodniczącego Regionalnego Komitetu Założycielskiego „Solidarności”, członka Prezydium RKZ (1980-81), internowanego w stanie wojennym, represjonowanego w latach późniejszych, uczestnika reaktywowania struktur „Solidarności” po 1989 roku.

Wieczny Odpoczynek racz mu dać, Panie!

Zarząd Regionu Częstochowskiego NSZZ "Solidarność"


 

pogrzeb zdzislawa bojarskiego 2013-12-07

Pożegnaliśmy śp. Zdzisława Bojarskiego w wietrzną sobotę 7 grudnia. Mszę św. żałobną w kościele pw. Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej na Północy odprawił ks. Ryszard Umański, kapelan "Solidarności".
Ksiądz kapelan przypomniał sylwetkę zmarłego pierwszego przewodniczącego Zarządu Regionu Częstochowskiego NSZZ "Solidarność". Formalnie trzeba byłoby napisać: przewodniczącego Regionalnego Komitetu Założycielskiego, bo Region był dopiero w organizacji, ale tak właśnie o "Zdziśku" wszyscy, którzy Go znali z "Solidarności" myślą: przewodniczący Zarządu Regionu.
Grupa żałobników nie była największa - najbliższa rodzina, zapewne sąsiedzi, koleżanki i koledzy z trudnych lat 80-tych, kilkanaście osób dziś czynnych w Związku z przewodniczącym Zarządu Regionu Mirosławem Kowalikiem, trzy poczty sztandarowe: Regionu, ISD Huty oraz Stowarzyszenia Więzionych, Internowanych i Represjonowanych WIR, którego Zmarły był członkiem i współzałożycielem.
W imieniu Stowarzyszenia WIR łamiącym się głosem żegnała "Zdziśku" Katarzyna Grohman. Przypomniała, iż Stowarzyszenie nie opuściło swego członka w potrzebie: wspierało Go w chorobie słowem i czynem.
W drodze na cmentarz parafialny w rodzinnym Przyrowie, gdzie odbył pochówek, wspominano Zmarłego.
"Zdzisia poznałam jeszcze przed protestem w Ikarze, w Regionalnym Komitecie Założycielskim, który mieścił się na terenie MPK. Poszłam tam jako przewodnicząca Solidarności w Papierni zarejestrować naszą organizację. I jak poszłam, to już zostałam na dobre" - mówiła Anna Rakocz, prezes Stowarzyszenia WIR, która pracowała w biurze Regionu jako księgowa - "Zdzisio był wtedy wesołym, drobnym z budowy młodym mężczyzną, ale mającym posłuch wśród załogi w MPK i wśród kolegów z Solidarności. Okazało się to szczególnie ważne w czasie protestu w Ikarze, gdzie Zdzisio odegrał bardzo ważną rolę jako jeden z naszych głównych przedstawicieli. To przecież tylko u nas doszło do wyrzucenia wszystkich partyjno-państwowych ówczesnych władz".
Zdzisław Bojarski podtrzymywał kontakt z koleżankami i kolegami także w latach 90-tych: został współzałożycielem Stowarzyszenia Więzionych, Internowanych i Represjonowanych, a nawet jego sponsorem. W ubiegłym roku, mimo pogarszającego się stanu zdrowia, wziął udział w głodówce protestacyjnej przeciwko ograniczaniu nauczania historii w szkołach.
"O Zdziśku po raz pierwszy usłyszałem, gdy do Huty dotarły informacje, że w MPK zaczyna się coś dziać. Kiedy zaczął się strajk, dowiedziałem się, że przewodniczącym komitetu strajkowego jest Zdzisław Bojarski, kierowca. I następnego dnia poznałem go" - wspominał Aleksander Przygodziński, lider hutniczej i regionalnej "Solidarności" w latach 80- i 90-tych - "Był to uprzejmy, ale lubiący pożartować człowiek. Był z tego powodu bardzo lubiany, choć potrafił stanąć, jak to się mówi, okoniem. Czasem się denerwował albo zamykał w sobie, ale tylko na chwilę, tak jakby przeżuwał swoje myśli. Często przyznawał innym rację, mimo iż na początku miał odmienne zdanie".
"To był wesoły, ale jednocześnie dzielny, odważny człowiek. W tamtym czasach zorganizowanie strajku to była niesamowita odwaga. Zawsze go za to podziwiałam" - przyznaje Anna Rakocz.

(Gazeta Solidarna 291/2013)

 


 

Zdzisław Bojarski urodził się 13 czerwca 1952 r. w Przyrowie pod Częstochową. Po skończeniu w 1970 r. Zasadniczej Szkoły Metalowej w Częstochowie pracował jako ślusarz w Zakładach Przemysłu Lniarskiego "Wigolen" w Częstochowie, Zakładzie Elektro-Metalurgicznym "Blachownia" w Blachowni, a od 1972 r. w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym w Częstochowie, od 1979 r. był tam kierowcą.
W dniach 1-3 września 1980 r. stał na czele pierwszego strajku w regionie jako przewodniczący Zakładowego Komitetu Strajkowego w MPK, potem przewodniczący Komitetu Założycielskiego NSZZ "Solidarność" w MPK. 28 września był współzałożycielem Regionalnego Komitetu Założycielskiego NSZZ "Solidarność" i do grudnia 1980 r. jego przewodniczącym, potem do czerwca 1981 r. zasiadał w Prezydium RKZ.
W listopadzie 1980 r. był współorganizatorem i jednym z przywódców regionalnego protestu "Solidarności" w klubie "Ikar". W październiku 1980 r. mediował w konflikcie Związku z dyrekcją w Spółdzielni Pracy "Metpol" w Koniecpolu, a w marcu/kwietniu 1981 r. w konflikcie rolników z naczelnikiem gminy w Kruszynie. W czerwcu 1981 r. wrócił za kierownicę w MPK.
14 grudnia 1981 r. został internowany, przebywał w obozach: Zabrze-Zaborze i Nowy Łupków, skąd zwolniono go 23 czerwca 1982 r. W latach 1982-1983 dostarczał papier dla podziemnego biuletynu "CDN" na ręce Zbigniewa Muchowicza. Po zwolnieniu z MPK w czerwcu 1983 r. przez rok nie mógł znaleźć pracy - także "dzięki" SB. Od 1984 r. pracował jako ślusarz w Wojewódzkiej Spółdzielni Ogrodniczo-Pszczelarskiej, potem w Zjednoczonych Zespołach Gospodarczych "Veritas" w Częstochowie, z obu miejsc został zwolniony po interwencji SB.
W latach 1985-1986 był członkiem jawnego Komitetu Ochrony Interesów Społeczeństwa Regionu Częstochowskiego. W 1985 r. został aresztowany, stanął przed kolegium ds. wykroczeń za udział w KOIS, ale został uniewinniony. Potem pracował w Spółdzielni Kółek Rolniczych w Przyrowie (także zwolniony po interwencji SB). Od 1988 r. pracował w Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej "Rząsawa" w Częstochowie, gdzie w 1989 r. reaktywował "Solidarność" i w latach 1989-1991 był przewodniczącym Komisji Zakładowej.
W 1989 r. został delegatem na II Walny Zjazd Delegatów Regionu Częstochowskiego, na którym kandydował na przewodniczącego Zarządu Regionu. W latach 1990-1991 był współzałożycielem i przewodniczącym Regionalnej Sekcji Pracowników Rolnictwa Uspołecznionego w NSZZ "Solidarność". Po zwolnieniu z RSP "Rząsawa" w 1991 r. starał się o przyjęcie do pracy w MPK, ale bez powodzenia. Do roku 1994 był bez pracy, potem założył własne przedsiębiorstwo w branży budowlanej.
26 kwietnia 2012 r. podjął głodówkę protestacyjną w Częstochowie w obronie nauczania historii, potem powołany został do Sekretariatu Obywatelskiej Komisji Edukacji Narodowej, a w czerwcu w Rajczy został współzałożycielem Stowarzyszenia Ruch Edukacji Narodowej.
Zmarł 4 grudnia 2013 r. w Częstochowie, został pochowany 7 grudnia na cmentarzu parafialnym w Przyrowie.

Wojciech Rotarski (Gazeta Solidarna 291/2013)

latarnik logo brzozowe 388

Spotkanie z Krzysztofem Osiejukiem (znanym jako bloger Toyah) w częstochowskiej księgarni u Latarnika przy ul. Łódzkiej 8/12 już w sobotę 7 grudnia o godz. 17.00.
Krzysztof Osiejuk (Toyah), bloger. W 2009 roku, ledwie parę miesięcy po tym jak zaczął publikować w internecie, otrzymał nagrodę Onetu za najlepszy polityczny blog roku. Szok był tak wielki, że zarówno lewej jak i prawej stronie polskiej sceny politycznej, odebrało mowę. Stan owego osłupienia trwa do dziś. Mimo, że wielu komentatorów próbowało rozwikłać zagadkę przyznania przez Onet tej nagrody, pojawiło się wiele teorii na ten temat, sprawa wciąż pozostaje nierozwiązana. Najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem tego, co się wtedy stało, jest to, że w dniu, kiedy podejmowano decyzję, jurorzy Onetu testowali nowe tabletki. Za karę, od tego czasu, niemal wszystkie media w Polsce mają niepisany zakaz wymieniania w jakimkolwiek kontekście nicka Toyah. Bez znaczenia. To wciąż najlepszy blog polityczny w Polsce.

Projekt Latarnik: czytaj więcej. Blog Krzysztofa Osiejuka: link tu lub tutaj.

{dailymotion}http://www.dailymotion.com/video/x17rq10_gorzej_fun{/dailymotion}

Tytułowe pytanie, paradoksalnie, wcale nie dowodzi, że "Solidarność" zajęła się czystą polityką. Tę ostatnią Związek nadal pozostawia partiom politycznym.
Wielomiesięczne działania "Solidarności" na forum Komisji Trójstronnej nakierowane były na mozolne budowanie - w interesie świata pracy - dialogu z pracodawcami i rządem jako podmiotem mającym realną władzę, w tym inicjatywę ustawodawczą. Te działania skończyły się, jak wiadomo, zgodnym wyjściem związków zawodowych z Komisji Trójstronnej. Nie z ich winy.
Związkowcy zamiast partnerów do negocjacji, coraz częściej spotykali mur. Co przeważyło szalę? Narzucenie wydłużenia wieku emerytalnego do 67 lat, w przypadku kobiet aż o lat siedem? Odrzucenie wniosku o referendum w tej sprawie, wniosku popartego przez dwa miliony Polaków? Czy wreszcie wydłużenie okresu rozliczeniowego nadgodzin? Każda z tych arbitralnych decyzji rządowych, wsparta parlamentarną maszynką do głosowania, była wystarczającym powodem do uznania, iż Donald Tusk pełniący funkcję premiera jest antypracowniczym politykiem stojącym na straży interesów pracodawców. Kimś, kto nawet nie udaje, że szuka złotego środka.
Jest to widoczne również dla niezależnych obserwatorów, a nawet badaczy, jak prof. dr. hab. Juliusz Gardawski, zajmujący się problematyką dialogu społecznego. W wywiadzie dla portalu Nowe Państwo prof. Gardawski mówi: "Przez długi czas Piotr Duda starał się uchronić swoją organizację przed rolą młodszego partnera partii politycznej lub przed podejmowaniem roli quasi-partii, dążącej do władzy, jak było w czasach AWS. Jak sądzę, postawił sobie za cel budowę mocnych, niezależnych związków (zgodnie z nazwą: NSZZ!), które będą samodzielnym graczem na scenie stosunków pracy, co jest niemożliwe bez wpływów politycznych. O względy takich związków miałyby zabiegać partie polityczne (...).
W obecnej sytuacji "Solidarności", która co prawda ma prawie 800 tys. członków, ale równocześnie niedostateczną możliwość mobilizacji ludzi, odwołanie się do mocnych haseł politycznych daje szersze poparcie. Z moich obserwacji wynika, że hasłem nośnym w manifestacji był nie tyle protest przeciwko elastyczności czasu pracy, ile przeciwko temu, że rząd nie liczy się z masami pracowniczymi i nie chce dialogu ze związkami. Ludzie pracy zaczynają czuć się bardziej niż kiedyś porzuceni przez władzę, a to czyni ich podatnymi na hasło "rząd nas lekceważy" (...)". Dlatego... Tusk musi odejść.
I jeszcze raz oddajmy głos prof. Gardawskiemu: "Dni protestu przełamały dwa stereotypy. Po pierwsze - że związki nie są w stanie zorganizować wielkiej manifestacji. Wcześniejsze 30 tysięcy osób, jakie na ulicach Warszawy gromadziły związki podczas manifestacji, to niewiele, lecz już zgromadzenie ponad 100 tysięcy to fakt znaczący. Drugi stereotyp to nieodpowiedzialny, palący opony i dążący do "zadymy" watażka związkowy. W tej wielkiej manifestacji takich watażków nie zauważyłem. Budujące było także zorganizowanie debat eksperckich".

I. Seretny (Gazeta Solidarna 290/2013)

Realizując zakupy w tzw. sklepie wielkopowierzchniowym, klientka skorzystała z możliwości zakupu sprzętu elektronicznego w systemie ratalnym. Wniosek rozpatrzony został na miejscu, a konsumentka stała się właścicielką wymarzonego odbiornika telewizyjnego.
Po pozytywnie zweryfikowanym wniosku kredytowym i podjęciu decyzji, w oparciu o którą dokonano sprzedaży, pracownik bankowy przekazał klientce informację, iż dodatkowo otrzyma drogą pocztową kartę kredytową. W pierwszej chwili klientka wyraziła swój sprzeciw, bowiem nie była zainteresowana takim rozwiązaniem. W odpowiedzi pracownik jednak wyjaśnił, iż karta jest zupełnie darmowa i że nie musi z niej korzystać, jeśli sobie tego nie życzy. Niestety, warunkiem zakupu na raty telewizora w tym konkretnym systemie ratalnym jest wydanie karty kredytowej.

Niespodziewana opłata

Jakże wielkie było zdziwienie klientki, kiedy po 4 miesiącach od zakupu telewizora, przy systematycznym spłacaniu rat kredytu według harmonogramu, tj. w ratach miesięcznych, otrzymała z banku informację o tym, iż zobowiązana jest do zapłaty kwoty 49 zł z tytułu posiadania karty kredytowej, która... do niej w ogóle nie dotarła. Natychmiastowa telefoniczna interwencja w biurze obsługi klienta nie przyniosła spodziewanego rezultatu. Pracownik infolinii nie potrafił bowiem rzeczowo i merytorycznie odpowiedzieć na kluczowe pytania klientki, m.in. nie potrafił wyjaśnić tego, za co naliczona została opłata, jeśli karta nigdy nie została klientce wydana, nie potrafił również wskazać daty nadania przesyłki listowej z kartą kredytową do klientki - zapierając się, iż taka przesyłka została do niej przesłana.
W związku z niekompetencją, z jaką spotkała się klientka, skierowała się ona bezpośrednio do sklepu, w którym dokonała zakupu. Niestety, również i tam pracownik nie udzielił odpowiedzi na wspomniane pytania, podkreślając jedynie, iż bank jest rzetelny i w sposób zgodny z zawartą umową i regulaminem realizuje sprawę. Jak się okazało, również regulamin korzystania z karty kredytowej nie został klientce przedstawiony. Pracownik banku zapierał się jednak, iż nie jest to możliwe, albowiem zawsze klient otrzymuje taki egzemplarz do zapoznania się z nim.
Jedyną ważną informacją, jaką udało się uzyskać klientce była ta, z której wynikało, iż karta kredytowa faktycznie była darmowa, ale pod jednym warunkiem: że klientka spłaci co najmniej pierwsze trzy raty zaciągniętego kredytu w terminie 60 dni od dnia zawarcia umowy sprzedaży. Z treści niedoręczonego regulaminu wynikało, iż tylko w takiej sytuacji, tj. kiedy konsumentka zapłaci co najmniej jedną ratę (czwartą w kolejności) przed terminem jej płatności wynikającym z harmonogramu spłat, nie powstanie zobowiązanie do ponoszenia kosztów związanych z wydaniem karty kredytowej.

Pozytywne rozwiązanie

Ostatecznie klientka skierowała pismo do centrali banku, w którym opisała niekompetencję pracowników punktu sprzedażowego, infolinii, wskazując ich imiona i nazwiska, jak również żądając przedstawienia jej dowodów potwierdzających prawdziwość ich wypowiedzi, tj. iż regulamin został jej przedstawiony, a karta dostarczona.
Ostatecznie bank zajął stanowisko, w którym przychylił się do argumentacji konsumentki i odstąpił od konieczności regulowania przez nią opłaty za kartę, argumentując to dobrem swoich klientów.

D.S. (Gazeta Solidarna 290/2013)

Pisemna interwencja jednego z przywódców podziemnej częstochowskiej "Solidarności" Aleksandra Przygodzińskiego, wsparta przez Zarząd Regionu Częstochowskiego, Stowarzyszenie WIR oraz Stowarzyszenie Solidarność i Niezawisłość nagłośniła przeszłość jednego z kandydatów na dziekana (szefa) Okręgowej Rady Adwokackiej.
"W związku z medialnymi informacjami, że w wyborach na Dziekana tut. Izby swoją kandydaturę zgłosił były Sędzia Karny byłego Sądu Powiatowego w Częstochowie Pan Wojciech Mądrzycki, z szacunkiem dla prawdy czujemy się w obowiązku zauważyć, że: 1) przedstawiony przez kandydata życiorys jest wybiórczy i może głosujących w dobrej wierze wprowadzić w błąd; 2) w tej pijarowej ofercie pominięto całkowicie fakt, że w/wym. w latach stanu wojennego po 13 grudnia 1981 r. orzekał w sprawach z art. 46 dekretu o stanie wojennym, między innymi w sprawie III K 1072/82 oskarżonego Józefa Konopko z "Transbudu", III K 1285/82 oskarżonego Józefa Morawca oraz III K 1026/83 - 23 osób ze środowiska Huty B. Bieruta oskarżonych, w tym między innymi Kazimierza Macińskiego i Zbigniewa Muchowicza - jako zawodowy sędzia przewodniczący - skazując oskarżonych lub uznając ich winę stosując amnestię (...), czytamy w skierowanym do środowiska adwokatów piśmie, które najprawdopodobniej zaważyło na wyniku wyborów, gdyż wspomniany były sędzia nie znalazł się nawet w szerokim składzie Rady Adwokackiej.
Aleksander Przygodziński (więziony w stanie wojennym) we wspomnianym liście oddał sprawiedliwość innym częstochowskim sędziom: "(...) niektórzy inni sędziowie karni sądów częstochowskich wykazali się w tym dramatycznym i ważnym okresie odmienną, godną pochwały postawą, wydając wyroki uniewinniające lub umarzając postępowania (...). Wspomnieć tu należy między innymi Annę Puchałę, Bogusława Zająca i Stanisława Zarzyckiego, którzy odważyli się atrybutem niezawisłości wykazać. Z powyższych względów, wyłącznie natury moralnej i etycznej, właśnie z szacunku dla prawdy i wykluczenia manipulacji niewiedzą, respektując wolny wybór środowiska adwokackiego w obecnym jego składzie, informujemy o powyższym. Mamy bowiem świadomość że dla większości fakty te nie są znane (...).
Okręgowa Rada Adwokacka w Częstochowie zrzesza ponad 200 adwokatów z terenu byłych województw częstochowskiego i piotrkowskiego.

Gazeta Solidarna 290/2013