Rozmowa z Mirosławem Kowalikiem, przewodniczącym Zarządu Regionu Częstochowskiego NSZZ "Solidarność"
- 6 czerwca delegaci usłyszą szczegółowe oficjalne sprawozdanie z czteroletniej kadencji. Tutaj chciałbym zapytać o bardziej osobiste refleksje przewodniczącego Zarządu Regionu. Chyba truizmem byłoby stwierdzenie, że to były cztery trudne lata dla Związku. Pracownicy znaleźli się w defensywie, gdyż układ rządzący - rząd, parlament, prezydent - wykonał wiele "brudnej" roboty dla pracodawców. Jak była więc specyfika tej kadencji?
- To prawda, nie było jeszcze łatwej kadencji dla "Solidarności". W kraju "biliśmy się" o minimalne wynagrodzenie, wiek emerytalny, umowy śmieciowe, okres rozliczeniowy i nie są to zakończone batalie.
W naszym regionie panuje specyfika rynku pracy, którą trudno zrozumieć decydentom z województwa śląskiego i rządu. W Katowicach bowiem stopa bezrobocia wynosi 5 proc., w Bielsku-Białej - 6 proc., natomiast w Częstochowie zaś 13,5 proc., a powiecie częstochowskim - ponad 20 proc. Na Śląsku likwidacja paru etatów to nie jest jeszcze tragedia, u nas - dla zwalnianych pracowników - jak najbardziej tak.

Przy wysokim bezrobociu szukanie pomysłów na rozwiązanie problemów pracowniczych jest wyraźnie trudniejsze. Dlatego poszukiwaliśmy przede wszystkim takich rozwiązań, które stabilizują miejsca pracy i warunki zatrudnienia, stąd kontynuowanie działań nakierowanych na zawieranie układów zbiorowych pracy.

Spróbowaliśmy na początek w częstochowskich instytucjach pomocy społecznej, gdzie była wielka determinacja pracowników, i w efekcie udało się podpisać pierwszy w Polsce ponadzakładowy układ zbiorowy pracy. Ten akt zaistniał w kraju, bo np. stał się wzorem dla podobnego układu w Gorzowie Wielkopolskim, a my - idąc za ciosem - wystąpiliśmy o negocjacje kolejnego układu i zawarliśmy go w powiecie lublinieckim.
- Innym priorytetem działalności związkowej jest obrona miejsc pracy. Co w tym zakresie udało się w ostatnim czasie zdziałać na szczeblu Regionu?
- Obrona miejsc pracy, obrona godności pracowników to także jeden z priorytetów Regionu, sformułowanych w uchwale programowej na kadencję 2010-2014. Region organizował akcje protestacyjne, ale i działał w sposób mniej spektakularny. Na przykład w drodze negocjacji, przy pełnym poparciu pracowników, udało się zapisać gwarancje pracy i płacy dla osób zatrudnionych w częstochowskim szpitalu przy ul. Mickiewicza, który był szykowany do prywatyzacji. Te gwarancje zdaje się wystraszyły potencjalnego inwestora, bo szpital pozostaje publiczny. Przypomnę, że Związek nie jest przeciwny zmianom właścicielskim, ale na przyzwoitych, ludzkich zasadach.
- A jakie działania podejmował Regionu we współpracy z organizacjami związkowymi działającymi w zakładach przemysłowych, produkcyjnych?
- Postaraliśmy się wyciągnąć na światło dzienne działania właścicieli Huty Częstochowa. Tam zatrudniono specjalną firmę - to była bodaj pierwsza taka sytuacja w Regionie Częstochowskim - w celu zwalniania pracowników. Były tam działania odbierane jako nieuprawnione naciski. M.in. dzięki zainteresowaniu mediów, instytucji państwowych i samorządowych, po zorganizowaniu specjalnej konferencji poświęconej Hucie, warunki odejścia stały się jaśniejsze, bardziej czytelne, a przede wszystkim korzystniejsze dla zwalnianych pracowników.
Podobnie działamy w sprawie częstochowskiej Gommy, w której pracodawca zaczął zwalniać pracowników w tak perfidny sposób, by nie podpaść w regulacje wynikające z ustawy o zwolnieniach grupowych. Udało się zorganizować pikietę, zainteresować problemami zwalnianych pracowników media, w końcu radnych i prezydenta miasta. Niestety, ci ostatni dotychczas nic nie zrobili. Zupełnie tak jak w przypadku Huty, gdy z ust minister Leszczyny z Częstochowy usłyszeliśmy, że rząd do Huty nic nie ma, bo to prywatna firma. Zakład jest prywatny, ale zwalniani pracownicy przyjdą przecież po "kuroniówkę" do państwowego Urzędu Pracy. Jeżeli wicepremier Piechociński chwali się, że jakaś firma będzie w Polsce produkować samochody, to takiego samego zainteresowania oczekujemy wobec zakładów, które nie zatrudniają, a zwalniają pracowników.
- Zapytam o rozwój Związku, bo to liczebność organizacji zwykle najlepiej świadczy o jej kondycji.

- Nie do końca da się to bardzo precyzyjnie policzyć, ale w ciągu ostatnich 4 lat w Regionie Częstochowskim przybyło około 1 500 nowych członków "Solidarności", a liczebność Regionu wzrosła o około 500 osób. Jest to jeden z najlepszych wyników w kraju.

 

 

Cały wywiad w najbliższym papierowym wydaniu Gazety Solidarnej, która będzie w dystrybucji od czwartku 5 czerwca.